sobota, 27 lutego 2016

Komu Oscara?



Wokół tegorocznych Oscarów, jak wiadomo, sporo zamieszania. Bo: dlaczego należą się tylko białym, znów dyskryminacja czarnoskórych aktorów, bojkot, bunt, niezgoda. Czy te protesty są uzasadnione? Trudno ocenić, bo trudno też obejrzeć wszystkie filmy, jakie zostały wyprodukowane w ubiegłym roku i zdecydować, czy Afroamerykanie zasługują na nominację. Cóż, przynajmniej galę poprowadzi Chris Rock...

Czy najlepszym filmem zostanie fenomenalna, acz bardzo brutalna „Zjawa”? Film jest znakomity, bardzo sugestywny i pełen naturalistycznych, przejmujących scen. Może nagroda w głównej kategorii to za dużo, ale ucieszyłabym się, gdyby statuetką uhonorowano nareszcie Leonardo DiCaprio – po tylu nominacjach Oscar niewątpliwie mu się należy, choć nie jestem pewna, czy to akurat ta rola jest najwybitniejsza w jego karierze. Konkurencję ma mocną, może przegrać z Fassbenderem, co wydaje się najbardziej prawdopodobne, chyba że Eddie Redmayne (subtelny, dziewczęcy i męski zarazem w "Dziewczynie z portretu") zostanie drugim Tomem Hanksem. Bo szanse Matta Damona są raczej nikłe – Hollywood rzadko przyznaje tej rangi nagrodę za role komediowe, a przecież taki jest właśnie „Marsjanin”, niby trochę straszny, ale jednak bardziej śmieszny, zaskakująco wciągający (rzadko pasjonują mnie filmy sci-fi, a od tego nie mogłam się oderwać), jednak całkowicie i wyłącznie rozrywkowy.
Leonardo DiCaprio w "Zjawie"
Być może Akademia zdecyduje, aby najlepszym filmem wybrać kameralny „Pokój”, a nie wysokobudżetowe produkcje. Albo zaangażowany społecznie „Spotlight” lub „The Big Short”. Jeśli miałabym obstawiać to właśnie ten ostatni tytuł ma spore szanse na nagrodę – Amerykanie wciąż lubią wracać do tematu ostatniego kryzysu finansowego, bo jest to coś, co dotyczy niemal całego społeczeństwa i co wciąż w Stanach (i nie tylko) odbija się czkawką. A film jest świetny i ma wszystko to, co może trafiać do widza – wartką akcję, wyrazistych bohaterów (nie-fikcyjnych) i opowiada o krzywdach, które przydarzyły się zwykłym ludziom. Zagadką jest dla mnie na liście pretendentów do najlepszego filmu „Mad Max” oraz nudny jak flaki z olejem „Brooklyn” – oba filmy muszą mieć dobre lobby, a nagrodzenie ich wydaje się tak samo mało prawdopodobne jak to, że w Los Angeles spadnie śnieg. Ale kto wie, Hollywood czasem lubi zaskakiwać…

Brie Larson, "Pokój"
Wśród nominacji aktorskich szczególnie mocna konkurencja jest w kategorii drugoplanowa rola męska – przyznam, że z nominowanego trio Hardy-Bale-Ruffalo nie wiedziałabym, kogo wybrać. Myślę, że główna batalia rozegra się  pomiędzy Hardym a Bale’em, ale to ten pierwszy zdobędzie statuetkę. A może nie…? Z aktorek drugoplanowych wybrałabym Jennifer Jason Leigh za rewelacyjną rolę w „Nienawistnej ósemce”, tym bardziej, że ten bardzo dobry film nie zdobył więcej znaczących nominacji, więc mogłaby to być niejako nagroda pocieszenia i dla Tarantino. Natomiast jeśli chodzi o aktorki pierwszoplanowe, to wydaje mi się, że największe szanse ma Brie Larson za „Pokój” – rola trudna, kobiety bardzo skrzywdzonej, znajdującej się w ekstremalnej sytuacji, która wzbudza nasze współczucie i szacunek za to, że za wszelką cenę próbuje chronić syna, ale którą trudno nam polubić. Być może szanse ma też ulubienica Hollywood, niepoprawna Jennifer Lawrence, ale byłaby to już druga taka nagroda w jej karierze (tak samo, jak w przypadku Cate Blanchett), więc może jednak sędziowie zdecydują się nagrodzić nowicjuszkę. Nominacja dla Saoirse Ronan jest dla mnie absolutnym nieporozumieniem, natomiast Charlotte Rampling oficjalnie wsparła protestujących czarnoskórych, więc jej szanse na Oscara spadły.
W nominacjach za reżyserię liczą się moim zdaniem trzy nazwiska: Alejandro González Iñárritu (Zjawa), Tom McCarthy (Spotlight) i Adam McKay (The Big Short). Iñárritu zrobił wybitny film, o niezwykłej historii mężczyzny, który niemal wstaje z grobu i przemierza bezkresne lasy wiedziony chęcią zemsty, McCarthy umiejętnie zbudował napięcie, opowiadając o pierwszym poważnym śledztwie dziennikarskim  dotyczącym pedofilii wśród księży, zaś McKay zgrabnie połączył szybkie tempo z próbą wytłumaczenia podstaw kryzysu, opierając swój film na barwnych, różnorodnych i fascynujących charakterach. Komu przypadnie Oscar w tym roku? Dowiemy się już w niedzielę, a raczej w poniedziałek rano i być może Akademia zaskoczy po raz kolejny, rezygnując z wyboru faworytów?