wtorek, 5 stycznia 2016

Charlie i fabryka czekolady


Kiedyś, w trakcie luźnej rozmowy z moimi przyjaciółkami na temat dzieci, powiedziałam, że chciałabym nauczyć mojego syna szacunku do pieniędzy i do tego co ma: gdzie mieszkać, co jeść, pokój pełen zabawek i wyjazdy na wakacje co najmniej dwa razy do roku. Wydaje mi się, że większość naszych dzieci zupełnie tego nie docenia, przyjmują za pewnik, że życie powinno tak wyglądać i koniec. I chociaż tłukę do głowy niemal codziennie, że wszystko, co mamy zawdzięczamy ciężkiej pracy i że mamy niebywałe szczęście, że tak żyjemy, to nie mogę oprzeć się wrażeniu, że moje słowa trafiają gdzieś w próżnię. – Zacznij czytać mu książkę „Charlie i fabryka czekolady” – rzuciła jedna z koleżanek – ja robiłam to co wieczór i poskutkowało.
  
Znacie tę książkę? Nie? W takim razie być może znacie film z Johnnym Deppem w roli zwariowanego Willy’ego Wonki, właściciela najbardziej niezwykłej fabryki czekolady jaka kiedykolwiek powstała. Film jest świetny, ale książka – jeszcze lepsza. Nie wiem, czy jej przesłanie na stałe trafiło do świadomości mojego ośmiolatka, ale warto było to sprawdzić, bo obydwoje daliśmy się wciągnąć panu Wonce. Czytałam tę książkę na głos, a mój syn po 11 rozdziałach krzyczał „jeszcze, jeszcze!”, ja zaś nie miałam argumentu, żeby mu odmówić.

Głównym bohaterem nie jest jednak wcale Willy Wonka (choć w filmie zdecydowanie wysuwa się na pierwszy plan), ale Charlie Bucket – chłopiec pochodzący z bardzo, bardzo ubogiej rodziny. Tak ubogiej, że wszyscy jej członkowie – Charlie, jego rodzice oraz czworo dziadków – mieszkają w jednym maleńkim, rozpadającym się domku. Tata Charliego utrzymuje całą rodzinę, mama zajmuje się domem, a dziadkowie, starzy i schorowani, całe dnie spędzają leżąc w łóżku, jednym, bo tylko to jedno łóżko mają do podziału na całą czwórkę. Charlie zaś chodzi do szkoły, a od wczesnego dzieciństwa towarzyszy mu zapach przepysznej czekolady Williego Wonki, bowiem Charlie mieszka tuż obok fabryki. Chłopiec uwielbia czekoladę, ale nigdy nie może sobie na nią pozwolić, jedynym dniem, kiedy dostaje całą tabliczkę, są jego urodziny – wtedy może delektować się ulubionym przysmakiem przez wiele dni, dzieląc go sobie na małe kawałki. Charlie jest bowiem skromny, dobry i pogodzony ze swoją sytuacją. Wie, że jego rodzice dbają o niego jak mogą, a mimo skromnego życia, chłopiec umie cieszyć się drobnymi rzeczami. I nie przestaje marzyć, a marzenia pomagają mu zapomnieć o głodzie, który dość często nęka rodzinę Charliego. Któregoś dnia Willy Wonka ogłasza konkurs – w tabliczkach swojej słynnej czekolady umieszcza pięć Złotych Talonów, które mają być biletami wstępu do fabryki. Każde dziecko, które znajdzie Talon, będzie mogło przekroczyć próg tej niezwykłej wytwórni słodyczy.

Oczywiście znalezienie Talonu staje się też największym pragnieniem Charliego, tym bardziej, że zbliżają się jego urodziny. Ale czy będzie miał aż tyle szczęścia, żeby w jednej jedynej tabliczce znaleźć wygrany los, podczas gdy inni kupują czekoladę całymi kilogramami, żeby zwiększyć swoje szanse? W prasie zaczynają pojawiać się informacje o kolejnych szczęśliwcach, którzy trafili na Złote Talony… dziwnym trafem wszystkie te dzieciaki są rozpieszczone, krnąbrne i zarozumiałe, czy w takim razie będzie tam jeszcze miejsce dla Charliego?

Nie chciałabym zdradzić całej historii, ale najlepsza zabawa zaczyna się w trakcie wycieczki piątki wygranych do fabryki. Trudno stwierdzić, co jest bardziej fascynujące – sam Willy Wonka, czy jego wynalazki, służące do produkcji wymyślnych słodkości. Roald Dahl napisał tę książkę w latach 60. ubiegłego wieku, ale nadal działa ona na wyobraźnię – czekoladowy wodospad, jadalne rośliny, trawa z miętowego cukru, cukierki o smaku trzydaniowego obiadu, guma, która nigdy nie traci smaku… któż z nas nie chciałby tego zobaczyć na własne oczy i skosztować? Przesłanie tej powieści na szczęście także jest aktualne – skromny chłopiec, który potrafi cieszyć się przez miesiąc jedną tabliczką czekolady okazuje się o wiele lepszy od zarozumiałych, rozpuszczonych dzieciaków, nie umiejących docenić ani miłości i poświęcenia rodziców, ani swojego materialnego statusu. Charlie staje się bohaterem, wybrańcem losu, a jego dobroć i cierpliwość zostają nagrodzone w sposób, o jakim nigdy mu się nawet nie śniło.



Czy ta książka potrafi zmienić myślenie dzieci o dzisiejszej rzeczywistości? Na pewno nie całkowicie i nie na zawsze, ale niewątpliwie pozostaje w pamięci na długo, a jej nietuzinkowi bohaterowie przemawiają do dziecięcej świadomości lepiej niż wszystkie pogadanki. I na pewno warto po nią sięgnąć, a potem, dla zabawy, obejrzeć także i film. Kilka miesięcy temu ukazała się również kontynuacja powieści – „Charlie i wielka szklana winda”, ale o tym kiedy indziej.

Roald Dahl, "Charlie i fabryka czekolady", wyd. Znak emotikon

Roald Dahl, "Charlie i wielka szklana winda", wyd. Znak emotikon