czwartek, 3 grudnia 2015

Dinozaur dobry na pierwszą wyprawę do kina


Zastanawiałam się, kiedy nadejdzie dobry moment, żeby zabrać moją dwuletnią córkę do kina, bo kompletnie nie pamiętam od jakiego wieku zaczęłam bywać w kinie ze starszym dzieckiem. Ale na ekranach pojawił się właśnie film dla dzieci pt. "Dobry dinozaur", na który – wydawało mi się – mogą iść nawet maluchy, więc doszłam do wniosku, że warto zaryzykować.

Nie pomyliłam się – córka w kinie wytrzymała, choć od razu mówię, że kupując bilety spytałam, jak dużo reklam jest przed seansem, na co otrzymałam odpowiedź, że reklamy trwają 17 minut (!) plus jeszcze krótka 10-minutowa animacja. O zgrozo! Do sali weszliśmy więc po 25 minutach od zgaszenia światła, żeby przeczekać całe to preludium. I to też okazało się dobrą decyzją, bo dla tak małego dziecka wysiedzenie w jednym miejscu przez półtorej godziny może być jeszcze do zaakceptowania, ale dwie godziny – już zdecydowanie nie.

Jeśli zaś chodzi o sam film to, hmm… nie bardzo wiem, jak go ugryźć. To kolejna produkcja Pixara pod flagą Disneya, a Pixarowi rzadko zdarza się popoełniać błędy. Tu też w zasadzie nie ma się do czego przyczepić, jednak fabuła jest dość banalna. Muszę powiedzieć, że mnie ta bajka po prostu nieco znużyła, mimo że ogólnie lubię dziecięce kino i zazwyczaj dobrze się na nim bawię. 

Na początku opowieści poznajemy Arlo, małego słabowitego dinozaura, najsłabszego z trójki rodzeństwa, oraz całą jego rodzinę. Arlo rośnie i rozwija się, ale nie tak, jak jego brat i siostra – jest nieporadny, gapowaty i w dodatku bardzo strachliwy. Choć bardzo stara się pokonać swój lęk, aby zasłużyć na upragnioną aprobatę rodziców, to jednak sama myśl o oddaleniu się od domu, czy nawet prostych codziennych czynnościach, napawa go przerażeniem. Ale wkrótce to się zmieni – Arlo zostanie zmuszony do tego, aby zapanować nad strachem, los rzuci go bowiem daleko od domu, a jedynym jego sprzymierzeńcem zostanie mały „szkodnik” – chłopiec, który będzie mu towarzyszył w naprawdę długiej wędrówce.

Cóż, niewątpliwym atutem filmu są piękne zdjęcia i perfekcyjna animacja, która zawsze dominuje w produkcjach Pixara. Bajka spodoba się prawdopodobnie najmłodszym odbiorcom – nie ma tu zbyt wielu dialogów, a te które wpleciono w akcję są krótkie i konkretne (bez drugiego dna, więc rodzice czekający na ukryte żarciki i puszczanie oka do dorosłego widza będą zawiedzeni). Fabuła jest w miarę łatwa do śledzenia nawet przez maluchy – dinozaur wędruje, aby odnaleźć drogę do domu. Zaś przekaz filmu niesie ze sobą dobrze znane i uniwersalne wartości – nie daj się trudnościom, pokonaj własne lęki i bądź otwarty na świat, bo możesz w nim spotkać kogoś, kto zostanie twoim przyjacielem na całe życie.

Jednak starsze dzieci pewnie nie będą filmem zachwycone, bo Pixar przyzwyczaił je do nieco bardziej pomysłowych produkcji, ciekawszych, z szerszą gamą barwnych bohaterów (warto tu przypomnieć chociażby genialny film „WALL-E”, w którym lista dialogowa także ograniczyła się do minimum, a do dziś pozostaje jedną z najoryginalniejszych i najlepszych animacji, jakie kiedykolwiek powstały). Mój ośmiolatek spytany o zdanie na temat filmu wyraził się krótko i treściwie – „okej”, co jest dość powściągliwą recenzją. Dlatego starszaki zabierzcie do kina tylko wówczas, gdy towarzyszą młodszemu rodzeństwu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz